Marta Urbaniak

 III miejsce w konkursie „Mój Turnus Uśmiechu”

Mój turnus w Wiśle.

W pogodny słoneczny dzień, z kolegami i koleżankami oraz naszymi ulubionymi nauczycielami wyjechaliśmy do Ośrodka Rehabilitacyjnego Regle - „Fundacja ING Dzieciom”, położonego w pięknej miejscowości Wisła.
Na drodze był ruch umiarkowany, mimo poniedziałku. Pogoda dała się troszeczkę we znaki, ponieważ było duszno na dworze i w autobusie. Nikt nie zwracał na to za bardzo uwagi, ze względu na chęć zobaczenia gór. Większość z nas jechała w góry po raz pierwszy. Już wtedy buzie nam się śmiały i pytaliśmy pani:
- Daleko jeszcze? - A pani odpowiadała: - Jeszcze chwileczkę!
Jednak ta chwileczka ciągle się przeciągała. Aż nagle późnym popołudniem wjechaliśmy na podwórko naszego pensjonatu. Zanim wszyscy wysiedli z autobusu i wypakowali swoje walizki, minęło trochę czasu. Długą podróż wynagrodził nam piękny widok z tarasu, nasze buzie były nie tylko uśmiechnięte, ale i zdziwione. 
Małymi krokami zmierzaliśmy do ośrodka, tam przydzielono nam pokoje kilkuosobowe. Po rozpakowaniu swoich rzeczy, zostaliśmy zaproszeni do świetlicy, gdzie usiedliśmy do stolików, żeby zapoznać się z regulaminem zachowania podczas turnusu. Później zjedliśmy pyszną obiadokolację i dostaliśmy pozwolenie na pierwszą dyskotekę.
Następnego pięknego poranka wszyscy wybraliśmy się na wycieczkę w góry, gdzie spacerowaliśmy wytyczonymi ścieżkami, bo tak nas nauczyła pani przewodnik. Pogoda była super. Wszystko uśmiechało się do nas: słońce, wielkie drzewa, szczyty gór i czubate dachy domów. Pod koniec dnia wróciliśmy zmęczeni do pensjonatu i udaliśmy się na wspólną kolację. Talerze z jedzeniem uśmiechały się do nas i nogi odzyskały siłę.
Kolejne dni były zachwycające, ze względu na to, że zwiedziliśmy różne ciekawe miejsca. Bardzo zainteresowała mnie chata chlebowa, gdzie mogliśmy sami zrobić podpłomyki i zjeść je z masłem lub miodem. – To było pyszne! – wszyscy mówili. Chłopcom najbardziej podobały się stare narzędzia i maszyny rolnicze w stodole. Chętnie na nie wsiadali i udawali, że pracują w polu – Hej snopki na wóz!
Następnego dnia pojechaliśmy ciuchcią na skocznię narciarską i marzyliśmy, aby spotkać znanego skoczka. Stało się to później, kiedy dziewczyny z drużyny siatkarskiej grały mecz towarzyski ze znanymi sportowcami na rynku w Wiśle. Nasz Ośrodek reprezentowała Paulina i to ona pierwsza przywitała się z Piotrem Żyłą. Nasze uśmiechy były ogromne, gdy pan Paweł robił nam zdjęcie ze skoczkiem narciarskim. Do dzisiaj mam autograf: „Dla Marty, Piotr Żyła”.
Każdego dnia czekała nas jakaś niespodzianka: rehabilitacja, grota solna, spotkanie z super psem oraz wyjazdy na basen. Byliśmy strasznie zadowoleni, bo cały czas był poświęcony dla nas.
Na koniec turnusu organizatorzy przygotowali dla nas ognisko, mogliśmy powspominać najważniejsze chwile i popatrzeć na góry, i zachodzące słońce. Wszyscy otrzymaliśmy upominki, dyplomy i koszulki z uśmiechem. To był mile spędzony czas, mogliśmy sobie odpocząć i zrelaksować się. 
Przed wyjazdem, my również przygotowaliśmy dla organizatorów występy i niespodzianki. Była to pantomima pt. „Oczy”, piosenki, maki z bibuły oraz świeczniki. Trochę się popłakaliśmy, że to już koniec, ale za chwilę robiliśmy zdjęcia i już wszyscy uśmiechali się – przecież kiedyś tu wrócimy!
Wycieczka była bardzo udana i żałowaliśmy, że nie możemy tam dłużej zostać. Machaliśmy zza okna stojącym przed wyjściem naszym opiekunom, których sylwetki stawały się coraz mniejsze i mniejsze…
Pozostało mi tylko powiedzieć:
- ja uśmiecham się                   - my uśmiechamy się
- ty uśmiechasz się                   - wy uśmiechacie się
- on uśmiecha się                      - oni uśmiechają się.
I to jest dla mnie ważne!