Aurelia Ginda

 II miejsce w konkursie „Mój Turnus Uśmiechu”

Wielki dinozaur


  Była godzina  10.05, gdy autokar wypełniony po brzegi podekscytowanymi uczniami zatrzymał się na parkingu, który znajdował się obok wejścia do Dream Parku w Ochabach. Po otwarciu drzwi młodsze dzieci od razu tłumem rzuciły się do wyjścia, natomiast „starszaki”, nie chcąc okazywać swojego entuzjazmu, wlekły się na szarym końcu. Szłam razem z nimi, a  w duchu aż umierałam ze zniecierpliwienia, bo oto byliśmy już na miejscu, na najbardziej wyczekiwanej wycieczce z „Turnusem Uśmiechu”.
   Był 16 września 2015 roku. Słońce nie prażyło zbyt mocno, dlatego był to idealny dzień na taką wycieczkę. Liście na drzewach zaczynały już delikatnie zmieniać barwy i zwiastowały prędkie nadejście jesieni. Weszłam przez bramę i czekałam wraz z innymi uczestnikami na przewodnika. Kiedy w końcu się pojawił, wszyscy przywitali go donośnym  „Dzieeeń dooobry!”. Mężczyzna przedstawił się i przedstawił nam w skrócie (za co byłam mu bardzo wdzięczna, bo chciałam już wreszcie zacząć zwiedzanie) regulamin i zasady obowiązujące w naszej grupie. Ruszyłam z innymi za przewodnikiem, który po drodze wyjaśniał nam, gdzie idziemy. Dotarliśmy na miejsce, gdzie znajdowała się pierwsza atrakcja.
   Praktycznie każdy chciałby odbyć podróż dookoła świata. Ja też. Okazało się jednak, że wcale nie muszę nigdzie jechać, bo właśnie przede mną znajdowały się najbardziej niesamowite budowle            i atrakcje z sześciu kontynentów. Chodziłam alejkami i na własne oczy widziałam Wieżę Eiffla, Tower Bridge, Statuę Chrystusa Zbawiciela z Rio de Janeiro, Sydney Opera House i wiele innych. Wyglądało to wszystko jak taka „mini ziemia”. Oglądałam te wszystkie miniaturki i nie mogłam się napatrzeć. To było jak spełnienie marzeń.
   Kiedy skończyliśmy już zwiedzać Park Miniatur, mieliśmy czas na inne atrakcje. Każdy mógł teraz iść gdzie mu się podobało. Wybrałam się w stronę parku linowego. Od zawsze chciałam spróbować swoich sił w takim miejscu. Okazało się jednak, że to nie jest takie łatwe. Wchodząc na podest, zapomniałam podstawowych zasad bezpieczeństwa. Na szczęście nic mi się nie stało. Przechodząc ten tor, nie mogłam sobie poradzić z „deskorolką”. Mimo tego byłam na nim aż trzy razy. 
   Z góry widok był świetny. Nie rozumiem, jak mogłam się kiedyś bać wysokości. W końcu jednak musiałam zejść, by zwiedzić przynajmniej jeszcze dwie atrakcje. Oczywiście było ich o wiele więcej, ale nie udało mi się być na wszystkich. A szkoda.
  Wracałam właśnie na miejsce zbiórki i rozmyślałam o „niebieskich migdałach”, gdy usłyszałam potężny ryk. Podskoczyłam przerażona i zaczęłam rozglądać się dokoła. Okazało się, że dźwięk pochodził z figury przedstawiającej dinozaura. Postać poruszała swoim wielgaśnym ogonem.  „Super”-pomyślałam-„Przestraszyłam się figury”. 
   Ten fantastyczny dzień skończył się bardzo szybko. Wróciliśmy do ośrodka „Regle”. Nie wiem jak inni, ale ja byłam padnięta. Poszłam do swojego pokoju i od razu padłam na łóżko. „Nie zdążyłam zobaczyć krokodyla”-przypomniałam sobie. No trudno. W przyszłości na pewno jeszcze zaglądnę do Dream Parku.